3 tygodnie później…
Przy murze poruszyła się jakaś postać. Po chwili załkała
cicho i wtuliła się w sponiewieranego, pluszowego misia. Zrobiło się już
całkowicie ciemno. Chmury przysłoniły księżyc i tylko sowa pohukiwała gdzieś w
dali, dając ślady jakiegoś życia. Za kamiennym murem rozciągał się stary
cmentarz. Tylko gdzieniegdzie paliły się jakieś lampki świadczące o tym, że
jednak jeszcze nie wszyscy zapomnieli o starych grobowcach. Ten wieczór był
bardzo mroźny. O tej porze słońce chowało się już po 17-18. Powiał lekki wiaterek,
sprawiając, że dziewczynę przeszyły dreszcze. Wtuliła się jeszcze bardziej w
już i tak zapłakane policzki misia, po czym czknęła głośno.
-Mamo… -Jęknęła i wpadła w prawie histeryczny płacz,
zagłuszany tylko szumem drzew i pohukiwaniem sowy. Gdzieś w dali usłyszała
czyjeś kroki, tak głośne jakby odbijały się echem. Nie podniosła głowy. Płakała
dalej siedząc już od kilku godzin w tej samej pozycji. Wyglądała na sierotę.
Brudne, poszarpane ubrania. Ciemne włosy niedbale zaplecione były w warkocza,
który sięgał ramion. Jej ręce były podrapane i posiniaczone. Może była
narkomanką? A może tylko nieszczęśliwym dzieckiem, które trafiło do
patologicznej rodziny? Tego nikt nigdy się nie dowie.
-Moje dziecko… -Usłyszała męski głos pełen troski. Podniosła
lekko głowę. Niewiele zobaczyła przez zamglone od płaczu oczy. Przed nią
rysowała się niewyraźna sylwetka wysokiego mężczyzny, ubranego na czarno.
Przetarła zapuchnięte oczy.
Chmury odsłoniły księżyc, który rzuciły trochę światła na
mężczyznę. Sam wyglądał prawie jak narkoman. Czarne jak smoła, wklęsłe oczy,
blada twarz i zapadnięte policzki. Włosy miał związane w krótkiego kucyka,
ledwo sięgającego ramion.
Dziewczyna spuściła szybko wzrok. Nie mogła wytrzymać
świdrującego spojrzenia mężczyzny. Podkuliła bliżej nogi i mocniej ścisnęła
misia, który gdyby żył już dawno zostałby przez nią uduszony.
-Jak Bóg może pozwalać, by działy się takie rzeczy?
–Bardziej zadał to pytanie sobie, niż jej. Zacmokał cicho, kręcąc głową.
Gdzieś za wzgórzami zajaśniały pioruny. Zbliżała się burza i
porywisty wiatr strącał liście i suche, drobne gałązki z szarych drzew.
-K-kim jesteś? –Zapytała cicho dziewczyna. Mężczyzna
podszedł bliżej i kucną przed nią.
-Powiedzmy, że twoim wybawicielem. –Szepnął, co sprawiło, że
dziewczyna zadrżała. Było w nim coś strasznego, ale i przyciągającego zarazem.
-Wybawicielem? –Powtórzyła, jakby niedowierzając w jego
słowa. –Ale…
-Ciii… -Przyłożył jej palec do ust. –Nic nie mów. Rozumiem
cię.
-Rozumiesz?
-Tak. –Spojrzał na nią i po chwili dodał: -Każdy z nas
kiedyś coś takiego przeżywał.
-Z nas? Co to znaczy?
-Dowiesz się w swoim czasie. Chodź. –Nie czekając na jej
odpowiedź, podniósł ją z ziemi. Poczuła jego silne ręce. Wydawał się być
szczupłym i słabym, ale w rzeczywistość jednak było inaczej. Dziewczyna nadal
ściskała swojego misia. Serce łomotało jej i o mało co nie wyskoczyło przez
gardło.
Kierował się w stronę cmentarza. Przeszedł przez bramę i w
tym momencie dziewczyna poczuła jakby wszystkie siły ją opuszczały. Czuła się
jeszcze bardziej słabsza i wiotka. Nie miała siły nawet trzymać misia i po
chwili jej ręka zsunęła się, wypuszczając pluszaka, który upadł głucho na
zmarzniętą ziemię.
-Nie… -Jęknęła cicho, ale nie miała siły nawet mówić, a co
dopiero protestować, aby zawrócić po misia. Z każdą sekundą czuła jak uchodzi z
niej życie. –Co… Co się.. dzieje?
Mężczyzna nie odpowiedział, tylko patrzył dalej przed
siebie, nie dając najmniejszego znaku zmęczenia.
Doszli do jakiegoś grobu z marmuru. Dziewczyna odwróciła
jeszcze głowę w lewo i ujrzała w dali swojego misia, który jakby spoglądał na
nią swoimi czarnymi, szklanymi i przepełnionymi smutkiem oczami. Chciała
wyciągnąć w jego stronę rękę, ale wtedy mężczyzna położył ją na płycie i
spojrzał prosto w przepełnione bólem oczy dziewczyny.
-Co… robisz?
Kąciki jego ust lekko drgnęły. Pokręcił głową i położył
delikatnie swoją zimną dłoń na jej gardle. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie,
jakby się dusiła. Próbowała łapać powietrze, ale jakby niewidzialna pętla
zaciskała jej gardło, nie dając dojścia powietrzu.
Uderzył piorun i z nieba zaczął padać deszcz. Było już całkowicie ciemno.
Po chwili ręka dziewczyny zsunęła się z grobowej płyty i
zawisła w powietrzu, dając znać, że serce zahamowało pracę. Mężczyzna zamknął
jej powieki, po czym przyłożył swoje palce do ust i dotknął nimi czoła zmarłej.
Ciało natychmiast stanęło w płomieniach.
-Żegnaj, Saliah.
***
-Doprawdy, nie wiem jak to się stało.
-Ja też nie wiem.
Gabriel spojrzał oburzony na przyjaciela.
-Naprawdę! Ledwo co pamiętam tamten dzień. Jak przez mgłę,
jakbym był w jakimś transie, czy coś…
-Rozumiem, rozumiem. –Łukasz oparł ręce na stole i spojrzał
na niego wzrokiem mówiącym „Nie wierzę ci, nie wysilaj się”. –I tak jakoś
wyszło, że umówiłeś się z rudą na kawę?
-Nie nazywaj jej tak! –Warknął Gabriel i po chwili spłoną
rumieńcem. Czemu on ją broni? –Mówiłem ci już, że nie pamiętam jak to było.
Jedyne co pamiętam to to, że stałem z Małym przed jej drzwiami i tyle… Dalej
pustka.
-No ok., ok. Ale czemu mówisz mi dopiero teraz, że byłeś na
randce z jakąś nieznajoma kobitą?
-Nie było okazji, żeby ci powiedzieć. Zresztą, to nic
takiego. –Gabriel oparł się o blat kuchennej szafki, trzymając w ręce piwo.
Łukasz spojrzał na niego uważnie, jakby badał, czy przypadkiem nie kłamie. -Ok,
więc jak ma na imię nasza nieznajoma piękność?
-Eliza.
Do kuchni wpadł rottweiler radośnie szczekając.
-Pora karmienia Małego. Już 19.
-Gabriel, nie chcę cię martwić, czy coś, ale…
-Ale co? –Mężczyzna otworzył lodówkę i wyjął wcześniej
zakupioną karmę dla psów.
-To nie jest Mały… tylko Mała. –Zaakcentował ostatnie słowo
i wziął łyk piwa.
Gabriel spojrzał niedowierzająco na psa, a później na
Łukasza. No tak. W końcu jego przyjaciel studiował weterynarię.
-Chyba sobie żartujesz.
-Nie.
To znaczy, że będę miał małe Małe?
-Yyy.. chyba tak. –Zaśmiał się i wstał. –No, na mnie już
czas. Wandzia chciała, żebym jej pomógł w sprzątaniu… Cholernie się do tego
palę. –Dokończył znudzonym głosem.
-Ok.
Gabriel odprowadził przyjaciela do drzwi, po czym się
pożegnali. Wszedł do kuchni, usiadł na krześle i spojrzał na psa, który
pochłaniał wielką miskę karmy.
-No Mała… Nie wspominałaś, że jesteś kobietą… Eliza też nic
nie mówiła. –Po czym zamyślił się i wypił duszkiem piwo do końca.
***
-Halo?
-Eliza? Tu Gabriel. Wiesz… pomyślałem, że… to znaczy,
chciałem cię zaprosić. –Zakłopotał się lekko.
-Zaprosić?
-Tak. –Odparł szybko i dodał: -Do mnie. Zaprosić do mnie do
domu. Wiesz, spotkaliśmy się już dwa razy na kawie i..
-Trzy.
-Co trzy?
-Spotkaliśmy się trzy razy, nie dwa. –Zaśmiała się do
słuchawki.
-Ahh .. tak, jasne! I pomyślałem, że chciałabyś może…
-Z chęcią. –Odpowiedziała szybko zanim jeszcze dokończył. W
pewien sposób ułatwiło to Gabrielowi pracę, bo jeszcze chwila, a nie wiedziałby
co powiedzieć.
-Ok., to… Może być w piątek o 17? Będę już po pracy.
-Mi pasuje.
-To świetnie. –Ucieszył się i otarł pot z czoła. –Mogę wziąć
cię z miasta, gdy będę wracał. Przynajmniej nie będziesz miała problemu z
dojazdem do mnie.
-Będę czekała koło naszej kawiarni.
-Świetnie. To… do zobaczenia. –I rozłączył się.
Poczuł natychmiastową ulgę i zaraz uświadomił sobie, że z
tych nerwów chyba z dwa razy powtórzył słowo „świetnie”.
-Świetnie. –Dodał na koniec sam do siebie, ale pomimo to
uśmiechnął się zadowolony.
Koło 21 leżał już w łóżku i wspominał trzy minione tygodnie.
Jak to, gdy Eliza po drugim spotkaniu oddała mu Małą, tłumacząc, że nie ma
czasu dla niej, gdyż chodzi do pracy o różnych porach i nie chce, by pies
zostawał sam w domu. Trochę go zdziwiła taka nagła decyzja, ale z przyjemnością
wziął Małą do siebie.
Jego przemyślenia przerwał telefon. Sięgnął po niego do
nocnej szafki i odebrał. Dzwonił Łukasz.
-Hej, stary. Mam sprawę do ciebie. –Zaczął na wstępie. –Masz
u siebie jeszcze trochę tej żółtej farby? Wandzia chce zamalować tą małą ścianę
w łazience…
-Jasne, nie jest mi już potrzebna.
-To świetnie. –Odparł i w tym momencie Gabriel uśmiechnął
się do siebie. „Świetnie”…
-Łukasz…
-Tak?
-Zaprosiłem Elizę do siebie. Nie sądzisz, że to za szybko?
Wiesz, w końcu spotkaliśmy się dopiero trzy razy…
-Stary, za szybko to można dzieci zrobić.
Na te słowa Gabriel zaczął się śmiać.
-Ok., to ja kończę. Cześć. –I odłożył telefon, tym razem już
nieco spokojniejszy.
Do pokoju wpadła Mała i wskoczyła na łóżko. Ułożyła się w
nogach Gabriela i położyła łeb na łapach. Ten uśmiechnął się do niej,
nakrywając się kołdrą.
-To dobranoc Mała. Kolorowych snów...
__________________________*
Przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy i dziękuję za miłe komentarze i za to, że ktoś czyta moje wypociny;)
+ Zapraszam do obserwowania mojego bloga.
+ Zapraszam do obserwowania mojego bloga.
/ Angel.Park
Jej ... Akcja na cmentarzu z tą małą dziewczynką mnie rozwaliła. Siedziałam chyba z 10 minut i patrzyłam się w ściane. Dopiero potem mogłam czytać, to co jest dalej. Zdecydowanie druga część rozdziału jest lepsza, bardziej pozytywna i nikt, nikogo nie zabija... Rozwalił mnie pozytywnie tekst Łukasza " Stary, za szybko to można dzieci zrobić. "
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę dużo weny:D
Chałwo, ty byś tylko dzieci robiła xDDD
OdpowiedzUsuńAle rozdział git, podobała mi się 1 część *.* Coś czuję, że ten niby narkoman to coś w rodzaju "upadłego anioła" xD Pisz szybko następny, bo nie mam co czytać :P
To jest po prostu boskie! Na prawdę. ;D Uwielbiam twój styl pisania. ;P ~ Numb. ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza część była wspaniała. :) W ogóle cały rozdział mi się podobał, tak jak i poprzedni (który przegapiłam :(). Uwielbiam Twojego bloga. ;D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam,
black_girl
PS: Oczywiście obserwuję.
Czesc, dodałam nowy post na blog urooda.blogspot.com prosiłaś żebym ci napisała do pisze, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJejku, rozdziały są takie wkręcające, że nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Dodałam nowy post ;D
http://karina-ozibko.blogspot.com/
ej , czy mi się wydaje, czy tu są 3 autorki? :) ogólnie blog bardzo fany, taki ... mroczny i tajemniczy xD
OdpowiedzUsuńNie, tu jest tylko jedna autorka:)
UsuńChałwo masz roztrojenie jaźni? Hahaha xD
Usuńwow. Początek mroczny, i pomimo południa poczułam się jak w horrorze. Pociągający i straszny zarazem... brzmi interesująco ;)
OdpowiedzUsuńEliza i Gabriel, ładnie brzmi. Czekam na dalsze części!
PS. Może mnie kojarzysz, prowadzę www.chesterjaireszta.blox.pl ;)
Jasne, że kojarzę! Uwielbiam Twojego bloga:D
UsuńTo jest świetne ;D
OdpowiedzUsuńPoczątek czytasz jakbyś była zahipnotyzowana.
Jestem ciekawa jakie powiązanie ma początek rozdziału z Gabrielem.
Czekam na więcej. pozdrawiam
No normalnie nie moge się oderwać od czytania twoich rozdziałów. Wdł. mnie masz talent , powiem ci że ja nie czytam takich blogów . Zazwyczaj czytam o anime , i o wampirach itp. ale twój blog mnie strasznie wciągnął . Gratulacje i oby tak dalej :))
OdpowiedzUsuń