wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 2:"Szmaragdowe oczy"


Hej! Po przeczytaniu, proszę o SZCZERE opinie, a nie tylko po to, żeby "skomentować i niech się cieszy, czy odczepi" :P Oczywiście nie mówię, że Wy tak robicie, ale to na przyszłość:) Ja staram się czytać wszystkie wasze notki, rozdziały itp. więc bądźmy fair:) 
_____________________________*
W oddali uderzył piorun. Niebo pojaśniało i po kilku sekundach znów lunął deszcz. Zaczęło robić się coraz zimniej.
Mężczyzna stał w osłupieniu i przypatrywał się ciemnej postaci. Po chwili drgnął i przeszedł go zimny dreszcz. Postać podniosła głowę ukazując głębokie, szmaragdowe oczy. Uniosła rękę i powoli zbliżyła ją w stronę Gabriela. Ten odruchowo się odsunął, ale postać była szybsza i opuszkami dłoni dotknęła jego czoła. Mężczyźnie przed oczami minęło całe życie, teraźniejszość… i nagle pokazała się dziwna przyszłość. Z każdą sekundą czoło piekło go coraz bardziej i bardziej. Był to tak nieznośny ból, jakby ktoś przykładał mu rozgrzany węgiel. Zobaczył jakąś kobietę z mężczyzną, ale nie rozpoznał ich twarzy. Byli odwróceni tyłem, a dookoła niebyło nic, tylko ciemność. Nagle jego oczom ukazała się jakaś wioska. Widział to wszystko jak przez mgłę. Drewniane domy, dachy pokryte słomą. Dzieci biegające gdzieś po drodze.
Nagle wioska zaczęła płonąć, słyszał przeraźliwy krzyk. Zlał go zimny pot. Ujrzał skrzydła. Najpierw białe, a później czarne. Wszystko zaczęło się rozmazywać. Skrzydła tak jakby ze sobą walczyły. Te czarne powaliły białe, zaczęły je rozrywać na strzępy. Znów krzyk, przeraźliwe wycie, którego nie dało się znieść.
Nagle otworzył oczy. Leżał w łóżku i patrzył tępo w sufit. Podniósł się szybko, ale przeszywający ból głowy zmusił go, by położył się z powrotem. Rozejrzał się powoli po pokoju. Nikogo nie było i wszystko było jak wcześniej. Ogień w kominku pomału gasł. Wszystko co przed chwilą się wydarzyło, wydawało się być tylko snem. I to tak odległym snem, że mało co go pamiętał. Dotknął szybko czoła, by upewnić się, czy aby na pewno śnił. Przejechał dłonią po skórze, ale nic nie wyczuł.
-Uff… Muszę odstawić to piwo.
Odwrócił się na bok i spojrzał za okno. Wciąż było ciemno, a deszcz głucho uderzał o dach. Poczuł, że kleją mu się oczy i po chwili już spał.
***
W domu rozległo się głośne pukanie do drzwi. Za oknem był już ranek i nic nie wskazywało na to, że w nocy była jakakolwiek burza. Mężczyzna zerwał się jak oparzony i biegnąc przez pokój, nie zauważył szlafroka leżącego przed drzwiami. Pośliznął się na nim i uderzył głową o próg.
-Cholera jasna!
Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Wstał powoli, opierając się o futrynę. Znów usłyszał natarczywe pukanie. Ktoś się chyba niecierpliwił. Dotknął czoła i tym razem poczuł lekkie uwypuklenie.
-Już idę, już idę.
Przekręcił zamek i zobaczył w drzwiach mężczyznę z lekkim grymasem. Wzniósł ręce w górę w geście dziękczynnym i powiedział:
-Stary, dłużej się nie dało?! Stoję tu już pół godziny, a jaśnie królewna dopiero teraz raczyła podnieść swoje cztery litery z łóżka i mi otworzyć!
-Też się cieszę, że cię widzę, Łukasz.
-Taa, lepiej daj mi coś jeść, bo umieram z głodu. –I nie czekając na zaproszenie, wszedł do domu. Rozebrał się i poszedł do kuchni, a za nim Gabriel. –Kiedy ty ostatnio robiłeś jakieś zapasy?? W lodówce aż piszczy, tak pusto. –I zaraz dodał: -O, stary! Gdzieś ty się tak urządził? Biłeś się wczoraj z kimś, czy co? Masz siniaka na pół czoła, a do tego wory pod oczami. Dobrze się czujesz?
No tak, to jest właśnie Łukasz. Gada, gada i gada i nie da dojść do słowa. Zadaje milion pytań, na które i tak nie odpowiesz, bo zaraz zada następne.
-Wszystko dobrze. Pośliznąłem się, to wszystko. –Gabriel zamyślił się na chwilę. –Serio, aż tak źle wyglądam?
-Gdyby zamknąć lewe oko… I domknąć prawe. Ewentualnie odwrócić głowę… to wcale nie jest tak źle.
-Spadaj! –Rzucił brunet i wyszedł z kuchni. –Jak będziesz robił śniadanie, to zrób i mi. –Krzyknął już z pokoju.
-Śniadanie?? Chyba obiad! Jest już po 3! Zresztą, w lodówce świeci pustkami. Ubieraj się i jedziemy do supermarketu cię zaopatrzyć.
-Aż tak długo spałem?! No dobra.
***
-Łukasz, zbankrutuję przez ciebie! Wiesz, ile zapłacimy za ten cały wózek?!
-Nie marudź, kurwa. Gdyby nie ja, to po kilku dniach zdechłbyś z głodu.
Gabriel wywrócił oczami i spojrzał na wózek wypchany po brzegi przeróżnymi potrzebnymi i tymi mniej potrzebnymi rzeczami. Gdy Łukasz przeglądał  półkę z napojami, obok nich przeszła jakaś ruda kobieta. Gabriel natychmiast się obrócił, żeby sprawdzić, czy aby na pewno wzrok go nie myli. Nie, jednak się pomylił... Zaraz! Czemu on w ogóle tyle o niej myśli?! Raz w życiu zobaczył kobietę i już nie może przestać o niej myśleć. Szaleństwo.
-Niedorzeczność! –Jego przemyślenia przerwał jednak głos przyjaciela.
-Co takiego?
-Wycofali mój ulubiony smak batonów!!!
- Chodź, opijemy to w domu. –Zażartował Gabriel.
I zaraz stali przy kasie. Łukasz wciąż lamentował na temat tych nieszczęsnych batonów.
-327 zł i 28 gr. –Wyczytała kasjerka i wyciągnęła rękę po pieniądze.
***
-Łukasz, przez ciebie jestem prawie spłukany! Po co mi tyle jedzenia? Co ja z tym zrobię…?
-Jak to co? Przyjdziemy do ciebie z Wandzią i ci pomożemy! –Zaśmiał się mężczyzna, ładując torby do bagażnika srebrnego nissana.
-A właśnie, jak tam Wanda z dziećmi? Wszyscy zdrowi? –Spytał Gabriel, bo wiedział, że synowie jego przyjaciela są dość podatni na choroby i często o tej porze łapią jakąś grypę. Sam nie miał żadnej rodziny, oprócz rodziców i jakoś mu się do tego nie spieszyło. Nigdy szczególnie nie pragnął założenia rodziny, ani swatania się. Miał jeszcze tyle życia przed sobą.
-Zdrowi, zdrowi. O dziwo. –I wepchnął ostatnią reklamówkę, która ledwo co się zmieściła. –Dobra, sam chyba trafisz do siebie, co? My przyjedziemy później, bo Wandzia ma jakieś sprawy do załatwienia w banku. Rozumiesz. –Łukasz nigdy nie używał pełnego imienia żony. Zawsze je jakoś zdrabniał, tak żartobliwie. Byli prawie wzorem małżeństwa. Wanda była kochaną kobietą, która gdyby mogła zgarnęła wszystkich biednych z ulicy i wykarmiła. Gdy Gabriel przyjeżdżał do nich na jakiś czas, zawsze wychodził z kilkoma kilogramami więcej. Dzieci również były wspaniałe. Adam i Tomek- tak się nazywali synowie Łukasza, byli nierozłączni i wszystko robili razem. Gdy jeden napsocił, obrywało się obydwu. Jak na swój wiek byli mądrymi chłopcami, ale czasem leniwymi, jak to dzieci. Jednym słowem Łukasz był szczęściarzem. 
-Jasne. –Uśmiechnął się i pożegnał z przyjacielem.
-Będziemy o 19! –Rzucił na odchodne przyjaciel  i poszedł w swoją stronę. Mieszkał niedaleko, więc nie było potrzeby brania samochodu.
Gdy Gabriel chciał już wsiadać do samochodu, usłyszał za sobą coraz głośniejsze sapanie i tupot. Odwrócił się i nagle skoczył na niego wielki Rottweiler, przygniatając przy tym do ziemi. Zaczął lizać go po twarzy i wesoło merdać ogonem. Mężczyzna przestraszył się najpierw, ale zaraz wstał i uśmiechnął sam do siebie z powodu tej komicznej sytuacji.
-Co tam mały? –Po chwili namysłu dodał: -No może jednak nie taki mały… Zgubiłeś się?
Pies jakby zrozumiał i zaraz zamerdał ogonem. Usiadł i popatrzył smutnym wzrokiem na Gabriela, który tylko się rozejrzał i podrapał po głowie.
-Może niedaleko jest twój pan? Ale coś go… nie widać.
Nagle spostrzegł, że pies ma medalion, na którym jest wypisany adres.
  -Hmm, tam mieszkasz?
Pies szczeknął, wciąż merdając ogonem.
-No dobrze, ale na razie wezmę cię do siebie, a jutro zawiozę do domu. Wskakuj. –I otworzył drzwi od samochodu. Zwierzę spojrzało tylko na niego, przekręcając łebek na prawo.
-Co? Nie rozumiesz? Ty-Wskazał psa- Tu-I pokazał na miejsce w samochodzie.
Odpowiedzią psa było tylko krótkie szczeknięcie. Wciąż siedział w miejscu. Lekko poirytowany mężczyzna rozejrzał się nerwowo, czy nikt nie patrzy.
-TY –Wskazał znów na psa. –Hop, hop! –Usiadł na ziemi i sam wskoczył na siedzenie samochodu, tak, jak miał zrobić to pies. –Rozumiesz?
Zwierzę wstało, pokręciło się w miejscu i znów siadło wlepiając oczy w Gabriela.
-No daj spokój! Wyglądasz na mądrego psa! –Mężczyzna wysiadł z auta i spojrzał bezradnie na rottweilera. –Skoro tak, to będziesz musiał tu zostać, bo inaczej cię nie przekonam.
Zamknął drzwi, po czym usiadł za kierownicą.
-Wskakujesz, mały, czy nie?
I jak na znak pies skoczył mu na kolana i usiadł na miejscu pasażera, obok mężczyzny. Ten tylko uśmiechnął się i zamknął drzwi.
***
-Lubisz szyneczkę, mały? Hmm? Czy preferujesz bardziej boczek? Możesz wybierać, bo zrobiłem zapasa na miesiąc. –Uśmiechnął się do psa, pokazując pętek kiełbasy. Zwierze usiadło na podłodze i zaszczekało. –Ok., to łap to i to!
Około 18 zadzwonił telefon.
-Halo?
-Gabriel? Tu Łukasz. Dziś nie możemy przyjechać, bo mieliśmy małą stłuczkę.
-Co?? Jaką stłuczkę?!
-Spokojnie! To nic poważnego. Po prostu jakiś facet nie zauważył, że światła się zmieniły i bum. Właśnie czekamy na policję.
-Ok., ale na pewno wszystko w porządku?
-Tak, tak.
-Może przyjechać?
-Niee, coś ty. Damy radę. Ok., ja kończę, bo gliny już przyjechały, narka.
I rozłączył się.
-No mały, to zostajemy dziś sami. –Powiedział do psa i poszedł do salonu. Przebrał się w piżamę i podłożył do kominka. Po chwili przydreptał rottweiler, po czym pokręcił się chwilę i ułożył na dywaniku, który przyniósł mu specjalnie Gabriel.
Mężczyzna ułożył się do łóżka i spojrzał na zwierzę.
-To co, jutro jedziemy do twojego pana? –Pies odpowiedział tylko zmęczonym wzrokiem i położył łeb na łapach, wlepiając wielkie oczyska w Gabriela. –Już zdążyłem się do ciebie przyzwyczaić…
***
-Gabriel, Gabriel…
-C-co? –Mężczyzna ledwo otworzył zaspane oczy. Pomyślał, że coś mu się przyśniło i odwrócił się na drugi bok. Poczuł czyjś nieświeży oddech, wręcz cuchnący. Gdy ponownie otworzył oczy, zobaczył przed sobą wielkie ślepia wpatrujące się niego.
-Jezus Chryste! –I spadł z łóżka. –Mały! Przestraszyłeś mnie na śmierć. O mało co zawału nie dostałem!
Pies szczeknął tylko radośnie i zamerdał ogonem. Za oknem był już świt. Zegarek wskazywał na 9.15. Po odbyciu porannej toalety, wyruszyli w drogę.
***
-Hmm… -Gabriel zatrzymał samochód przez żelazną bramą. –Więc tu mieszkasz?
Spojrzał na niewielki, drewniany dom, stojący na małym wzniesieniu. Przed nim rozciągał się ogród, przez który przechodziła wąska ścieżka prowadząca do mieszkania. Za domem był mały lasek. Były tam posadzone głównie dęby i lipy. Drzewa jeszcze nie osiągnęły nawet trzech metrów.
Mężczyzna westchnął głęboko, jakby się nad czymś zastanawiając, po czym otworzył drzwi i dodał:
-Chodź, mały. Przywitamy się z twoim właścicielem.
Otworzył pordzewiałą bramkę, która lekko zaskrzypiała. Był pewien, że w tym czasie ktoś pojawił się w oknie, ale gdy tam spojrzał nikogo już nie zobaczył. Przeszedł go dreszcz. Przeszli ścieżką i stanęli przed drzwiami. Nie wiadomo czemu, nie mógł pozbyć się uczucia, że są obserwowani. Mężczyzna spojrzał na psa, który energicznie merdał ogonem, po czym zapukał. Chwila ciszy i zaraz usłyszeli czyjeś zbliżające się kroki. Drzwi otworzyły się i ich oczom ukazała się drobna, uśmiechnięta twarz zlana piegami. Rozpoznał w niej te same szmaragdowe oczy…
-To…to ty??
____________________________________*
Ok, wiem, że rozdział nie należy do najlepszych, ale musiałam go napisać, żeby "wprowadzić" Was w świat, w którym żyje Gabriel i mniej więcej Was z nim zapoznać. Mam nadzieję, że nie usnęliście. Postaram się, aby następny rozdział był lepszy:) 
/ Angel.Park

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Na pewno poświęcasz dużo czasu na pisanie opowiadań :D

    http://karina-ozibko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal strasznie tajemniczo. Lubię takie klimaty. Grunt, że Gabriel spotkał się z tą Rudą. Mam wrażenie, że ona jest kimś ważnym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu uważasz, że rozdział nie jest najlepszy, jak jest. Rozwaliła mnie akcja z psem. Ty masz tu siedzieć xD Też tak mówię do swojego psa, tylko że on mnie nie słucha. Zastanawia mnie to, kim jest ta dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Za oknem był już świt. Zegarek wskazywał na 9.15." xD Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie świt to godzina 4-6 xD Ale tak ogólnie, to podoba mi się i kocham Łukasza! :D Ma takie samo imię jak mój brat i jest równie... zabawny? xD Ale nie ważne :p Weny życzę i pisz następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś ty. Nikt nie usnął! . To jest świetne <3
    zapraszam do nas : mbmeryel.blogspot.com ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, ale tyle kasy wydać na jedzenie dla samego Gabriela? Haha Łukasz chyba chce często wpadać :) Ciekawi mnie kim jest ta ruda kobieta ;d Czekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział !!! Z resztą jak zwykle ;*** U mnie już a raczej na reszcie nowy rozdział xd ;D http://krwawa-melancholia.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć, czy możesz zagłosować na mojego bloga w konkursie na blog roku 2012? Koszt sms wynosi 1,23 zł. Wyślij SMS o treści GOO444 Na numer 7122. Dochód z SMS zostanie przekazany na integracyjno - rehabilitacyjne obozy dla dzieci z ubogich rodzin i dzieci niepełnosprawnych. To dla mnie ważne !http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/psia-rzeczywistol-a-pomallzmy-psiakom,2if,blog.html :)

    OdpowiedzUsuń
  9. współczuję mu uderzenia głową w próg na dzień dobry :D
    uwielbiam imię Łukasz! i wspaniały piesek. lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne ! Sama chciałabym dobrze pisać, ale nigdy mi to dobrze nie wychodzi :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Heh, akcja z psem była rozwalająca. Ta ruda dziewczyna jest...intrygująca. Ciekawi mnie co będzie dalej. Szkoda, że nie mogę teraz przeczytać jeszcze jednego. Ale postaram się jak najszybciej. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń